Pogoda barowa, ale Ci którym nie było to dane, marzą o urlopie. Jak w tym dowcipie, gdzie puenta na końcu sugeruje, aby dać sobie ze wszystkim spokój i jednak udać się w Bieszczady. A tu jak zawsze – idziemy po podwyżkę – nasza praca jest nieważna. Chcemy urlopu – firma bez nas się zawali.
Niby mamy te 26 dni urlopu i nawet jakiś zaległy z zeszłego roku, tylko szefostwo odmawia zgody. Nawet ma planowany. Bo plan urlopów to oczywiście co roku jest robiony i wtedy nawet ktoś się Ciebie pyta, kiedy na te dwa tygodnie nieprzerwanego odpoczynku chcesz jechać.
Albo inna sytuacja – dochodzimy jednak do wniosku, że zmęczeni nie jesteśmy i nie bierzemy tego urlopu. A kadrowa dzwoni, że musimy iść, bo już się nazbierało i ona może mieć problem.
I tutaj tkwi clou całej sprawy. Urlopu może nam być udzielony, a my możemy o niego zawnioskować. Zmusić się do tego nie da. Więc jak się z pracodawcą nie dogadujemy to z urlopu nici. Nawet z tego na żądanie. Oczywiście poza sytuacją kiedy jesteśmy na wypowiedzeniu. Wtedy mogą nas wysłać przymusowo na urlop, aby nie płacić ekwiwalentu z niewykorzystany. My możemy zawsze wtedy zachorować i z urlopu nici…;)
O tak. Widzę, że krążymy czasem wokół tych samych myśli. Zmieniamy „na zachodzie” na „w korpo” i jak znalazł. Ze specjalną dedykacją dla Blogera