Po świętach od razu na salę rozpraw. Sprawa o odwołanie od wypowiedzenia. Bemowo, które nie wiedzieć dlaczego mieści sąd dla Żoliborza. Przyczyn rozwiązania pracodawca podał na trzy strony A4. Zasadniczo kończymy i sąd bierze się za przesłuchanie powoda.
I tak na początek – jakie są Pana zdaniem rzeczywiste przyczyny rozwiązania stosunku pracy? Ma Pan na to dowody? To dlaczego Pan tak mówi? Sąd w nic z tego nie wierzy. Później seria chwytania za słówka.
Na uwagę, że kognicja sądu ograniczona jest jedynie do rozpoznawania przyczyn podanych przez pracodawcę, i to pracodawca ma udowodnić, ze podał rzeczywistą i konkretną przyczynę rozwiązania stosunku pracy sąd stwierdził, że wie co robi. Kolejne uwagi na szczęście osiągnęły swój cel – Wysoki Sąd odpuścił już nękanie strony.
Sędzia nie najmłodszy, więc nie powinien już cierpieć na chorobę łańcuchową, która jak wynika z moich obserwacji, kończy się zazwyczaj w dwa lata od otrzymania nominacji. Jaki był cel takiego zachowania – nie wiem. Pewien niesmak jednak pozostał.
Ciekawa jednostka chorobowa :). Dobrze, że zgłoszone uwagi uspokoiły sytuację. Nie zawsze jednak takie remedium działa 🙂
Niestety nie taka rzadka. To ma chyba coś wspólnego, że przez okres jak jest się aplikantem a później czeka się na nominację, to przechodzi się swoje, a później następuje takie dość proste odreagowanie. Ale tutaj to nie ten przypadek. Wcześniej takich odlotów nie widziałem.