Jakiś czas temu pisałem o Januszach polskiego biznesu. Jedną z cech typowego Janusza jest traktowanie wszystkiego osobiście. I tak zdarza się, że Janusz dochodzi do wniosku, że pracownica która zaszła w ciążę zrobiła to umyślnie i jemu właśnie na złość.
Zemsta, zemsta na wroga, z Bogiem czy mimo… Boga – jak pisał poeta. Kilka razy w mojej karierze zdarzyło się, że Janusz zadał sobie trud „likwidacji” firmy tylko po to, aby obejść przepisy chroniące ciężarną przed rozwiązaniem stosunku pracy.
Na szczęście w większości przypadków cała operacja „likwidacji” sprowadza się wyłącznie do likwidacji jednej spółki i założenia za chwilę drugiej, nie różniącej się niczym od poprzedniej. Wtedy mamy możliwość powołania się na art. 231 kp, który stanowi, że w przypadku przejścia zakładu pracy lub jego części na innego pracodawcę staje się on z mocy prawa stroną dotychczasowego stosunku pracy.
Pozostaje wtedy tylko udowodnić, że wszystko zmieniono tak, aby wszystko pozostało po staremu i kobieta w ciąży wraca na stare stanowisko. Tylko samo postępowanie przed sądem pracy niestety trochę potrwa.
Umyślne zachodzenie w ciąże. Jest to po prostu fantastyczna zbitka słowna w ustach każdego szefa wypowiadana z czystą pogardą wobec ciężarnej kobiety.