Sprawami podobnymi do spraw pracowniczych są sprawy rodzinne. Podobnie i tam i tutaj jesteśmy zaangażowani emocjonalnie, jak również i tu i tam nie chodzi wyłącznie o pieniądze. I podobnie zarówno w jednych jak i drugich najwięcej dzieje się zanim zacznie się proces.
Przy czym w sprawach rodzinnych zakończenie procesu zazwyczaj nie kończy ostatecznie spraw między stronami, bo częstym składnikiem równania są dzieci. Dlatego za główny cel w takim przypadku stawiam sobie doprowadzić do jakiejś ugody. Sprowadza się to głównie do wytłumaczenia, co w toku procesu można osiągnąć i czy to, co chcemy osiągnąć warte jest ceny jaka jest do zapłacenia.
Jak się udaje, sama rozprawa później jest formalnością. Jak się udaje za bardzo – sąd robi się podejrzliwy, czy rozwód jest naprawdę, a nie na niby, ale w najgorszym wypadku oznacza to jeszcze jeden termin rozprawy. Ach ta dyskrecjonalna władza sędziego…
Właśnie byłem na wyjeździe w związku z zakończeniem kolejnej tego typu sprawy. Inna refleksja jak mnie naszła przy tej okazji to taka, że sądy wyremontowali już wszędzie chyba, poza warszawą. Część praska sądu na Alejach Solidarności ciągle bez specjalnych zabiegów może robić za scenografię filmów o procesach z czasów stalinowskich;).