Nie pisałem jakiś czas, ponieważ wpadłem w wir pracy, ale skoro już z większością tematów się obrobiłem, postanowiłem wrócić do mojej radosnej działalności tutaj. No i od razu stanąłem przed problemem, o czym by tu tutaj…?
Na szczęście z problemu wyciągnęła mnie znajoma (startuje właśnie z ciekawym portalem tematycznym – pozdrawiam Cię Jadziu) pytaniem – co najbardziej zaskakuje rodziny patchworkowe?
Po chwili zastanowienia odpowiedź nasunęła się sama. W dzisiejszych czasach, gdzie dojrzałości trudno szukać, zazwyczaj zaskakuje to samo, co każdego, kto kończy związek, w którym pojawiły się dzieci, a były partner ma poważne problemy z poradzeniem sobie z emocjami.
Otóż w naszym cudownym systemie prawnym naczelną zasadą prawa rodzinnego jest dobro dziecka i dlatego władza rodzicielska, kontakty i alimenty to zupełnie odrębne tematy.
A ponieważ to odrębny temat, to była partnerka naszego męża może mu nie dawać dzieci na kontakty albo oczerniać nas w ich oczach, przez co nawet jeśli do kontaktu dochodzi to czasem przypomina to drogę przez mękę i rodzi masę niepotrzebnych złych emocji. A sąd mimo wszystko każe mu pokrywać koszty ich utrzymania, mimo, że nie ma nic do powiedzenia, a nam się wydaje, że nie można jej nic zrobić.
I w drugą stronę – nasz były mąż odmawia płacenia alimentów – w czasie kontaktów opiekę nad dziećmi ceduje na swoją mamę – a sąd zdaje się wyłącznie grozić mu palcem.
Na każdy z tych problemów są w naszym prawie przewidziane odpowiednie remedia, jednakże wymagają one czasu, kosztują dużo nerwów, a my często nie chcemy z nich skorzystać, jako ta bardziej odpowiedzialna strona.
I dlatego w wielu związkach patchworkowych może brakować wielu rzeczy ale na pewno nie jest nudno. A jak dojdziecie do wniosku, że czas wreszcie coś z tym zrobić, to pamiętajcie – #damyradę.
Jak – o tym będzie w niedalekiej przyszłości.