Jedną z rzeczy, jaka powtarza mi się w sprawach o nadgodziny, jest zarzut pozwanego, iż nadgodzin nie ma, bo u danego pracodawcy jest zakaz pracy w godzinach nadliczbowych, bez pisemnej zgody pracodawcy.
Bierzemy do ręki regulamin pracy – i tak faktycznie, taki zapis się znajduje. Pełnomocnik pracodawcy oczywiście przyciska powoda pracownika o przyznanie, że takiej zgody nie było, co ten oczywiście robi, bo zawsze pouczam żeby mówić prawdę (z tego praktycznego względu, że nie pogubimy się później w wersjach;).
I co dalej? Otóż nic dobrego dla pracodawcy. Brak takiej zgody nie oznacza, że do pracy w nadgodzinach nie doszło. My wykazujemy, że pracodawca taki stan rzeczy akceptował, chociażby przez zlecanie pracy, której nie dało się wykonać w ciągu 8 godzin dziennie, a później nie reagował jak pracownik siedzi do późnych godzin.
Więc pamiętajcie, że tak czy siak #damyradę, a tak w ogóle sprawy o nadgodziny, to jedne z łatwiejszych do wygrania spraw w prawie pracy. Tylko jak wszystkie sprawy odrobinę się ciągną i sam pozew jest odrobinę upierdliwy do napisania;-).