W czasie I Wojny Światowej ktoś w Niemczech wpadł na pomysł, że jak na jesieni i na wiosnę przesunie się zegarki o godzinę, to zaoszczędzi się odrobinę na oświetleniu fabryk zbrojeniowych. Kosztów dekoncentracji wszystkich, wynikających wynikających z fundowania zmiany strefy czasowej, bez ruszania się z miejsca, nikt nie policzył.
Wojna się skończyła, kolejna zresztą też, fabryki i tak w całości oświetlane są świtałem sztucznym (choć głównie w Chinach, gdzie przeniesiono większość produkcji), a my dalej się męczymy dwa razy do roku z manipulowaniem zegarkami.
Badaczom wyszło, że po każdej zmianie czasu rośnie lawinowo liczba zawałów. Gracze giełdowi podobno dokonują więcej nieprzemyślanych decyzji.
I teraz gdzieś w tv usłyszałem, że po każdej zmianie czasu rośnie liczba zwolnień z pracy, bo pracownicy w okresie dostosowywania się do nowej strefy czasowej mają większą tendencję do popełnienia błędów, a pracodawcy robią się mniej wyrozumiali.
To może najwyższy czas dać sobie spokój z tym “zmienianiem czasu”? Rządzący znajdą jakiś inny sposób aby pokazywać nam, że mogą dowolnie kształtować rzeczywistość.